Ciężki spadek

Dziś dużą zmorą społeczeństwa jest płacenie podatków. To sprawa przeokropna. Najpierw ciężko pracujemy, żeby potem dzielić się swoim zarobkiem z innymi i to przymusowo. Jednak równie dziwna sytuacja ma miejsce, kiedy musimy zapłacić podatek od spadku mieszkania. Nie dość, że przeżyliśmy śmierć naszego najbliższego przyjaciela, który był dla nas jak rodzina, to jeszcze teraz musimy płacić podatek, bo ten nasz przyjaciel zrobił nam przysługę i podarował nam w spadku mieszkanie. Dobrze, że nie miał willi z basenem… Równie dobrze można by się pokusić o stwierdzenie, że nasza znajomość była opłacalna tylko za życia, kiedy żadne instytucje nie wtrącały się w to, co i kiedy sobie wzajemnie ofiarowywaliśmy.
Niekiedy ciężko jest nam przyjąć do wiadomości, że dana osoba nie żyje, a co dopiero, że mamy coś płacić. To połączenie jest ogromną przesadą. Dwie tragedie w jednym. Mamy teraz do wyboru — albo opłakiwać przyjaciela wraz ze sprzedanym jego mieszkaniem, albo opłakiwać jego los wraz ze swoim losem biedaka, dłużnika, albo kryminalisty podatkowego.
Taki system, który nie robi wyjątków, jest bardzo złym rozwiązaniem. Powoduje on znieczulicę. Ludzie boją się zaprzyjaźniać, bo boją się konsekwencji. Boją się mieć styczność z kimkolwiek, bo może akurat ten ktoś mnie w coś wpakuje. Taka sytuacja prowadzi do destrukcji życia społecznego, do jego zupełnego rozpadu, a nawet nie pozwala niejednokrotnie jemu w ogóle zaistnieć. To zbrodnia na człowieku i jego prawach. Sytuacja zupełnie niedopuszczalna.
Jednak ciągle podatki od spadku gnębią ludzi i wpędzają ich w rozpacz, depresję i izolację od świata znajomych i przyjaciół. Często osoba, która przeżyła taką okropność, zmuszona jest w dalszym ciągu funkcjonować w świecie pełnym konkurencji i wyzysku. To tylko pogarsza jej sytuację materialną i psychiczną. Szybko próbuje nieraz dołączyć do swojego przyjaciela, kończąc swój — jak sądzi — marny żywot. Oczywiście bywają to próby niepewne i raczej nieskuteczne, bo nie są aż tak głęboko zakorzenione.
Nieraz bywa też, że reakcja jest zgoła odwrotna. Niektórzy wręcz obrażają się na swoich spadkodawców, że zrobili im taką niedźwiedzią przysługę i wolą sprzedać czym prędzej otrzymane w spadku mieszkanie. Wówczas — ciężko to przyznać — postępują jednak najrozsądniej. Chyba że sami nie mają gdzie mieszkać. Jednak w takim momencie życia ciężko zmieniać swój styl, sposób na nie i nagle stawać się z bezdomnego osobą posiadającą swoje mieszkanie, opłacającą je regularnie i dbającą o nie. Ciężka sprawa.
Dlatego chyba najlepszym wyjściem jest w ogóle nieprzyjmowanie takiego spadku. Wówczas cały problem mamy z głowy. Nie musimy się przejmować ani podatkiem od spadku, ani od sprzedaży. Wszystko dzieje się tak, jakbyśmy w ogóle nie uczestniczyli w sprawie. Nasza rola polega tylko na przybyciu, wysłuchaniu, odmówieniu i podpisaniu kilku papierów. Tyle. Nic więcej. Rzeczywiście najprostsza forma. Jedyny minus to wyrzuty, że przyjaciel chciał, żebym to ja był włodarzem w jego mieszkaniu, a ja oddaję ten zaszczyt komu innemu.
Dlatego istnieje jeszcze jedna możliwość. Oczywiście jest dostępna tylko w przypadkach spodziewanych. Jeśli nasz przyjaciel ma jeszcze czas, może poinformować nas o swoim zamiarze przepisania mu w spadku swojego mieszkania. Wówczas mogą się obaj zastanowić, jakie skutki prawne będzie to ze sobą niosło. Czy spadkobierca zdoła udźwignąć ciężar spadku, czy będzie chciał mieć na przykład dwa mieszkania? Na takie pytania mogą przecież odpowiedzieć sobie wspólnie, kiedy jeszcze obaj żyją i nie zamierzają rychło opuszczać tego świata.
Tak więc spadek to nie taka prosta sprawa. Najpierw się go dostaje, a potem trzeba płacić państwu. Dla wielu osób jest to bardzo trudna sprawa, bo chcą podtrzymać dziedzictwo swoich przyjaciół, ale nie mają na to środków finansowych. Taka sytuacja może prowadzić albo do wyczerpania psychicznego, albo do obrazy na przyjaciela. Jednak jeśli za życia dogadają sprawę, będą mogli uniknąć takich przykrych przypadków, kiedy przyjaźń jest tylko dozgonna.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here